Powrót po latach milczenia. Zbychu własnie goli zarost, jakiego się dorobił przez ten okres przerwy. Co nie jest łatwe, bo jego idolami, jeśli chodzi o owłosienie przynajmniej, są członkowie ZZ Top. Na szczęście dał mi znać co mam w jego imieniu polecać. I tak, na pierwszy ogień - Daft Punk - Aerodynamic - bo dobry bicik nie jest zły (szczególnie wspomagany gitarką). Następnie Ink Spots - If I Didn't Care. Ludzie znający Fallouta już wiedzą, że oni rządzą. Od razu powiem, że "Maybe" (ze wspomnainej gry) nie mam zamiaru publikować. Za dużo już jej słuchałem.
Blhhhoghhhhhh:
Opuściłem sobie niedawno wpisy w nadziei, że może odrobina przerwy podniesie poziom publikowanych przeze mnie przemyśleń, no ale cóż, chyba to nie wyjdzie :) podobnie jak zawsze mam problem z napisaniem czegoś interesującego o swoim życiu, dniu czy hobby. Próby stworzenia czegoś w stylu "artykułu" również spełzły na niczym. Tak więc, nie zadręczając zarówno siebie jak i was dojdę do sedna.
Dziś naszło mnie pytanie: Dlaczego zachowuję się jak się zachowuję?
Wracałem z pracy z koleżanką i tak sobie gadaliśmy o piwie (chyba każda wielka rozmowa zaczyna się od tego złocistego trunku), ona twierdzi, że nie pija, więc oczywiście, wtrąciłem swój wścibski nos i zapytałem: dlaczego?
Ponoć rodzina ją tak wychowała. Konserwatywnie, żeby wierzyła w Boga, chodziła do kościoła, wybitnie się uczyła, bo nauka to podstawa dobrej przyszłości, żeby nie piła alkoholu, bo od tego same kłopoty są, żeby nie dziurawiła sobie ramion i nie przypalała niczego, bo to również nie prowadzi do niczego dobrego etc., no i żeby nie była cicha (ona uważa, że tzw. "ciche wody" to podgatunek człowieka ;)). I wtedy mała lampka zaściewciła się w mej głowie. Tak więc, zapytałem siebie, dlaczego tak schizoferenicznie się zachowuję. Dlaczego raz jestem nieziemsko nieśmiały, na tyle, żeby zniechęcić wszystkich do siebie swoim brakiem wysławiania się, a czasem jestem duszą towarzystwa, maskotką sklepu, najzabawniejszą i najbardziej wygadaną osobą w całej Arkadii. Czemu mam mnóstwo momentów w swym żywocie, gdzie po prostu nie mogę zdecydować, że równolegle chcę i nie chcę. Wychodzi na to, że to nie tylko moje spieprzone dzieciństwo, które przesiedziałem całkowicie przed telewizorem oglądając siakieś chujowe filmy (niczym bohater "dream on", jeśli ktoś kojarzy owy serial), mając może jednego kumpla, a resztę rówieśników traktując jak wrogów (w tym dziewczęta, o dziwo) zadecydowało o moi "lawirowaniu".
Sądzę, że w gruncie rzeczy, winien jestem wdzięczność swoim rodzicom za to. Za ich wychowanie (pozdrawiam, jesli czytają ;), a wiem, że nie :)). Otóż, moi rodzice to hipokryci, kompletni i niereformowalni. Mówią, że wiara jest ważna, że należy być katolikiem w życiu, jednocześnie ostentacyjnie pokazują mi jak bardzo ich życie odbiega od drogi, którą katolicyzm promuje. Przykładem niech będzie post iluśtamdniowy, kiedy to mięsa się nie je. Rodzice dbali zawsze o to, żebym z siostrą nie szamał szyneczki czy innego zwierzaczka, ale sami często opierdzielali kurczaki, schabowe etc., w czasie wielkanocnym. Inny przykład to alkohol (koronny w zasadzie). Jest zły, tak mi mówili i dalej mówią, a potem chlają na umór. Papierosy, tak samo. Tylko, że tutaj powiedzieli, że przez własną głupote są w nałogu, a więc w dzieciństwie uznałem, że palacz = idiota (sorry Marto ;)), co mnie zapewne uratowało przed zbytnim zagłębianiem się w palenie. Oczywiście, można rzec, masz mózg, używaj go, a nie słuchasz we wszystkim rodziców. Tak, ale wpierw trzeba mózg ukształtować. Dziecko wchłania wszystkie informacje kiedy się rozwija, szczególnie jeśli podawane mu są w ładny i przystępny sposób (vide reklamy w tv). Kształt umysłu, wszystkiego co w nim zawarte, z wiedzą i moralnością włącznie, zależy od rodziców. Do takich wniosków dochodzę i od dziś za wszystkie swe problemy będę obarczał głowy mego klanu ;)
2 komentarze:
Spoko, ja tam się nie gniewam :] Ciągle mi to ktoś mówi, teraz już przynajmniej wiem, dlaczego :D
Prześlij komentarz