27 maja, 2010

Drugi rok sprawowania urzędu.


Oczywiście, że piszę za mało.

Lecz po dwóch latach, czy czegoś innego można się spodziewać? 

25 maja, 2010

Kop tyłek. I Matthew Vaughn.


Adaptacja komiksu Kick-Ass niedawno zeszła z ekranów naszych wspaniałych kin. Bardzo popularna nie była, głównie przez beznadziejną kampanię promocyjną, przez którą wszyscy uznali, że film to nic innego jak dziecinny pokaz brutalnego kopania po dupie. Co prawda w większości właśnie tym jest, lecz warto było położyć nacisk na co innego w produktach reklamowych. Zatem czy wart jest chociaż splunięcia? Czy był dobrą ekranizacją obrazkowego pierwowzoru? Komu jeszcze się sprzeda Mark Millar? Ile dzieci postanowi być superbohaterami po oglądaniu "Kick-Ass"? Czy ktoś jeszcze w ogóle myśli o dzieciach? Jak dużą gromadkę będzie mieć Matthew Vaughn, reżyser omawianej ekranizacji? Czy wszystkie z Claudią Shiffer? Czy jak już będę znany i bogaty to będzie mi się opłacało mu ja odbić? A może będzie już za stara i zbyt pomarszaczona jak na moje standardy? Dlaczego nie wywodzę się z brytyjskiej rodziny szlacheckiej, tak jak Matthew? Dlaczego zamiast żyć na wygodnej wyspie, która należy do wybranej grupki narodów, które dyktują warunki światu, urodziłem się w nic nie znaczącym państwie, położonym między dwoma popieprzonymi agresorami? Czy to sprawka Boża? Czy Bóg ma chore poczucie humoru? Czy w ogóle istnieje? Bóg znaczy się, a nie jego humor.

Odpowiedzi na większość z tych pytań w dalszej części posta.

12 maja, 2010

Toksyczne związki.

Czasem do kobiet powinno się strzelać za ich bezczelność.

07 maja, 2010

Spiskowcy.

Teorie spiskowe, jakiekolwiek, łamią mi serce. A trwające cyrki z katastrofą Tupolewa, w szczególności.

05 maja, 2010

Pesymistycznie.

Marudzenie to prawdopodobnie jedna z niewielu kosmopolitycznych rzeczy, która spełnia "demokratyczne" standardy, jakich współczesna cywilizacja oczekuje od każdej dziedziny życia. Łączy ponad podziałami, niezależnie od miejsca zamieszkania, wyznania, koloru skóry i płci; każdy może marudzić i każdy z tego przywileju korzysta. Co więcej, narzekanie stanowi siłę napędową do zmian, inspirując polityków do działania w strefach, które rzeczywiście są cierniem w boku społeczeństwa.

Innymi słowy, to ludzka rzecz narzekać. Jednak zastanawiam się, czy kiedykolwiek będziemy w pełni usatysfakcjonowani? Pewnie nie. Zawsze towarzyszyć nam będzie pęd do osiągnięcia stanu doskonałego, którego definicja jest niejasna i ulega ciągłym zmianom. Podejrzewam, że wydychając ostatki powietrza z płuc, gdy całe życie przebiega przed oczami, wtedy również dozna się olśnienia, że tak naprawdę z tym życiem nic produktywnego się nie zrobiło. Przydałaby się powtórka.

Ale niestety, kolejnej szansy nie będzie. Została jedynie partyjka pokera z Szatanem o swoje dziewictwo analne, z ludzkimi wydalinami w roli przekąsek, a potem koniec drogi.