07 czerwca, 2008

Avalanche is above. Business continues below.

Zbych - The Avalanches - Frontier Psychiatrist
W sumie pasowałoby bardziej do wcześniejszego wpisu, ale tutaj też może być. Obiecuję wam, że nigdy nie słyszeliście czegoś podobnego. Polecam całą płytę.

Ja - James Brown - Get Up
Klasyka. Może niektórzy kojarzą skit Eddiego Murphy'ego, gdzie wyśmiewa różnych piosenkarzy? Tam właśnie nawiązuje do Browna i tej piosenki ;) No i oczywiście reklama Rwnault Clio mtv z niezbyt rozwiniętym kolesiem śpiewającym (a raczej wykrzykującym) "gerrapa".

Teraz, kiedy mamy to już za sobą, chciałbym rzec, iż na niczym się nie znam. Tak wiem, to może być szokujące wyznanie, ale własnie do takich wniosków doszedłem. Moje rozumowanie uzasadnione jest tym, że jak próbuję kogoś przekonać, że to i to jest dobre, to zazwyczaj ta osoba mnie olewa, mówiąc, że to nie w jej guście i że jest do dupy, czy coś w tym stylu. Lata później, a jak dobrze pójdzie, miesiące później, ta osoba pyta mnie czy może mam dany film, albo muzykę, dokładnie tą samą jaką prezentowałem ten nieokreślony czas temu, bo usłyszała od znajomego, że jest fajny, albo przypadkiem zasłyszała jedną nutę i teraz chciałaby cały album. Mam tego dosyć prawdę mówiąc. Nie potrafię już zliczyć podobnych sytuacji. Ostatnio koleżanka chciała pożyczyć "Big Lebowskiego" ode mnie, dopiero teraz, gdy jakaś dziewczyna w pracy jej to poleciła, bo oczywiście, gdy ja proponowałem obejrzenie tegoż zacnego filmu, jakieś 2-3 lata temu, to mówiła, że mało interesująco się zapowiada. Albo w pewien mroźny lutowy poranek roku 2005 wysłałem kumplowi cały premierowy album Explosions In The Sky, to mnie zbeształ, po czym stwierdził, że nigdy więcej nie chce żebym mu jakąkolwiek muzykę przesyłał, a teraz, DOKŁADNIE teraz, chwali się wszędzie jaki to zajebisty zespół znalazł. Człowiekowi aż ręce opadają. Pewnie dlatego wydaję się być lekko podminowany. Matka aż mi kupiła sok z magnezem, na nerwy. Ja i nerwy. Wyobrażacie sobie?

Stanę się jakims zgorzkniałym, niedocenionym krytykiem muzycznym, który nie znosi ludzi jak tak dalej pójdzie. Albo lepiej nie, bo to byłby powrót do okresu dojrzewania ;)
Enyłej, zaczynam rozglądać się za nową pracą, wysłałem kilka CV. Mam nisamowite obawy, że jak w końcu ktoś zdecyduję się mnie zaprosić na rozmowę to będzie wyglądała mniej więcej tak:

http://www.youtube.com/watch?v=zP0sqRMzkwo&feature=related


Z growych wieści, Piss err..Mass Effect już niedługo w Polsce. Na torrentach jest od dawna, ale skoro zarabiam, to równie dobrze moge sobie kupić. Kolejne "cudowne dziecko" Bioware, firmy, nad którą wszyscu fani rpg walą gruchę, a ja nie mam pojęcia dlaczego. Bioware tworzy typowe historyjki dla 13-14 latków, nic nowego w ich produkcjach się nie znajdzie. Z tego co widziałem, z Mass Effect jest identico. Niby mamy kosmos, w którym ludzka noga nigdy nie była, ale z drugiej strony, kosmos ten jest stworzony na bazie star warsów, star treków i innych sci-fi z przełomu lat 70 i 80. Jaki jest sens nazywania tego świata "dziewiczą przestrzenią", skoro wszystko wydaje się być w nim tak znajome? Postacie, pomimo tego, iż są przedstawicielami innych ras, są znanymi od wieków archetypami. Jest laska z którą można mieć romans, oczywiście jest dobra, nieco nieśmiała. Jest typowy wojownik, który w swoim życiu posługuje się tylko swoim "Kodeksem honorowym" etc. Aspekt rpg również, typowo u Bioware, wydaje się być ograniczony do wyboru: bądź ultradobrym skautem, który pomaga zdjąć kotka z drzewa i przy ojkazji uratuj wszechświat, lub też bądź tępym złym skurwielem, zachowującym się jak dresiarz z osiedla. Oczywiście też ratuje się wszechświat, z zamiarem pochwycenia go dla siebie. Wygląda na powtórkę z KOTORa.

Dobrym rpgiem to zapewne nie będzie, ale może chociażby postara się być przyzwoitym taktycznym shooterem z rozwojem postaci.

Brak komentarzy: