26 czerwca, 2008

Monolog wewnętrzny 2 - Zemsta!

Ja: A więc Zbyszku, Superhero Movie. Z pewnością nie jest to najambitniejszy film jaki widziałem, w dodatku przewidywalny jak cholera, ale generalnie rzecz biorąc, udało mu się czasem mnie rozbawić.
Zbych: No, w sumie, ale wiesz, w zasadzie wszystko co w nim pokazali już było. Myślałem, że zwymiotuję ponownie oglądając przypadkowe powstanie superherosa; postać złego, który jest zły z konieczności; wielką, niespełnioną miłość głównego bohatera do jakiejś laski, która na końcu się w nim zakochuje, dzięki czemu wychodzą zwycięsko z kłopotów; nawet naśmiewanie się z Toma Cruise'a było już przerabiane. Ogólnie rzecz biorąc, z tego filmu mogliby zrobić kolejny drętwy komiks (typu X-Men...kurde, szkoda, że w Polsce nie postanowili przetłumaczyć tytułu. Komiks pod nazwą "Byli faceci", albo po prostu "Transwestyci z superszmocą" zrobiłby furorę zapewne), który twardo jeździ po już wyrobionych, standardowych ścieżkach, gdyby nie element humorystyczny.
Ja: Wiesz, to komedia jest. Parodia w dodatku. Taka ma być, oparta na znanych motywach komiksowych, dzięki któremu widz stwierdzi "o, ja to skądś znam" przez co będzie mu się bardziej podobało. Bo wiadomym jest, że najbardziej ludzie lubią rzeczy, które już znają. Dlatego też nie ma sensu dopatrywać się w tym filmie, czy też w większości obrazach z Hollywoodu jakiejś oryginalności.
Zbych: Zgadzam się. I powiem więcej; oryginalność umarła. Tak ogólnie, nie ograniczając się jedynie do amerykańskiej fabryki kotletów, a biorąc każdą dziedzinę życia pod uwagę. Wszystko już było wymyślone, wszystko już było zrobione i wszystko było zagrane. Nie zostało nic prawdziwie unikatowego czy też oryginalnego. Żyjemy w świecie, którym rządzą niekończące się powtórki.
Ja: Ta, słyszałem już to kiedyś.
Zbych: ...dokładnie.
A w tabelkach na dziś : Donovan - Hurdy Gurdy Man (powiew świeżości ode mnie, aha.) i I Gotta Fire z repertuaru Spiritualized® (od Sam-wiesz-kogo.)

Brak komentarzy: