29 czerwca, 2008

Jutrzejszy błękit.

Insomnia pełną gębą. Obudziłem się o 4 nad ranem, serce pędziło mi jakby brało udział w wyścigach. W zasadzie to jeszcze teraz czuję, że bije szybciej niż zwykle. To musiał być fascynujący sen, pełen pasji i uczucia. Zakładając, że miał w ogóle miejsce.
A teraz coś z zupełnie innej beczki
"Życie". Obiektywna recenzja.
"Życie" jest najbardziej beznadziejną rzeczą jaką zdażyło mi się przeżyć. Od początku do końca. W kwestii fabuły, nic co się dzieje nie ma sensu, tak jakby ktoś stwierdził, że oto mamy całkiem dobry materiał przed sobą, a potem zaczął dorzucać losowo przeróżne pierdoły w dziwny i niewyjaśnialny sposób. "Życie" jest przykładem złego wykorzystania edycji. Nie wiem kto za to odpowiadał w tym przedsięwzięciu, ale spartolił robotę. Co chwila znajdują się momenty, z których aż wypływa nuda i nic się nie dzieje, naprawdę nie można byłoby uciąć choćby kilku minut w takich sytuacjach? Przez to oraz przez inne mankamenty jak np. gdy mamy wątpliwą przyjemność słuchania kolejnej konwersacji o tym samym, powoduje, że "Życie" ciągnie się niemiłosiernie. Postacie są w znacznej większości nieciekawe, które co chwila potwierdzają znane wszem i obec stereotypy. Całość wydaje się być przygotowana "na szybko" bez wyznaczonego jakiegoś konkretnego kierunku. Jest to prawdopodobnie jedyny przypadek w całym mym recenzenckim życiu, gdy rekomenduję opuszczenie seansu.
* gwiazda z ******

Brak komentarzy: