27 marca, 2009

Że też te mopy tak szajsowo podłogi czyszczą.

Oczy me na tyle się ustabilizowały, że komiksy bez trudu mogę sobie oglądać, a nawet czasem w gry pograć dam radę. Jaka szkoda, że tak na dobrą sprawę nie mam w co i odgrzewam stare kotlety. Niezwykle smakowite co prawda, jak "Fahrenheit" (z sexem i latającymi cyckami har har *___*), na którym sobie uszkodziłem gamepada zresztą, czy "The Longest Journey", ale znam je prawie na pamięć, więc frajda jest pomniejszona ciutkę.
Do książek jak na razie dotykać się nie mam po co, bo zamiast literek widzę ciemne plamki. 

A właśnie, skończyłem jeszcze przed operacją zbiór opowiadań sci-fi "Kroki w nieznane", część trzecia chyba, antologię opowiadań różnych zebranych  w latach '70. Niektóre z nich to niezwykle interesujące pożywienie dla umysłu. Mamy tu twórczość Vonneguta (z rzeczą bodaj najlepszą, czyli "Pies Tomasza Edisona"), Clarke'a, Ballarda, a nawet Lema. Good shit. Polecam wypożyczyć, jak gdzieś znajdziecie.

Opowieści obrazkowe zatem.

Właśnie po raz kolejny przerabiam "Watchmenów" od Moora i Gibbonsa, na przemian z "V jak Vendetta" od (tego samego) Moora i Lloyda. Jak ja kocham te historie. Świat niczym wyjęty z kart "1984" Orwella. Przepełniony chwytającą za gardło beznadziejnością i mrokiem. Bohaterowie, którzy tak w zasadzie nie są bohaterami. Ba, w przypadku "V" ciężko nawet stwierdzić, czy jest tym dobrym, który wyzwoli ludzkość spod tyranii czy też tym złym, bo zależy mu tylko na totalnej anarchii i chaosie. Aż żal. że kino albo nie jest wstanie ich przenieść w pełnej glorii i chwale (jak w przypadku Watchmen) albo pierdoli ich przekaz (jak "V jak Vendetta").
W kolejce całość "League of Extraordinary Gentlemen" znowuż od Moora, który tym razem do współpracy zaprosił O'Neilla, "Calvin & Hobbes" Billa Wattersona i "Persepolis" pani Marjane Satrapi. Później uzupełnię tabelki. :P

Znalazłem wiadomość na karteczce samoprzylepnej od Zbigniewa, poza typowymi pozdrowieniami i buziaczkami dla mnie, żeby dać kawałek "Merrimack" zespołu Tombs. Konkretne gitarowe napierdalanie ponoć.

Natomiast moja skromna osoba proponuje "Psycho Killer", znany i lubiany przez wszystkich utwór, z niezwykle dla siebie charakterystycznym "fa fa fa fa", od Talking Heads.

Brak komentarzy: