17 marca, 2009

Marudzenie przedoperacyjne.

Życie jest jak supermarket. Jest w nim od cholery rzeczy na przecenach, rozdawanych półdarmo, prawdziwe okazje. Problem leży w tym, że ci mniej przebojowi, dobrze wychowani ludzie, którym monża by rzec, należy się coś po cenie promocyjnej od życia, najczęściej kończą ze śladem buciora na twarzy, który został im ofiarowany przez bandę nieokrzesanych chamów, którzy nie powstrzymają się przed niczym, ażeby dostać towar po ciut niższej cenie niż zazwyczaj. Jak w Media Markt albo w Electro World.

Co więc zostaje dla reszty, którzy nie są skurwysynami? Albo produkty z normalnymi metkami, albo rzeczy o cenach zawyżonych. Jak na przykład łase na pieniądze, brzydkie niczym tyłek pawiana żony; dzieci - narkomani, na dworcach prostytuujące się; cierpiący na depresje i inne różne choroby psychiczne współpracownicy; gwałciciele; dresiarze; złodzieje; mordercy; dziwki rozdające choroby weneryczne.

Cholerne owieczki, pławiące się w spokojnym żywocie, jedzące trawę, popijając wodę ze strumyczka, kompletnie nieświadome czekającego ich zarżnięcia.

Ucieczka od takiej chorej, materialistycznej filozofii? Porzucenie cywilizowanego świata na rzecz mieszkania w dziewiczych partiach lasów deszczowych, żywiąc się tym co natura przyniesie. Co ciekawe, bardzo niewiele osób decyduje się na taki krok, a więc można uznać, że moja teoria dotycząca życia jako supermarketu jest dość realna.

I jutro ulepszają mi oczy laserami *____*

Brak komentarzy: