Gdzie moja muza? Do cholery jasnej! Nie napisałem nic przez ostatnie 4 dni! Pewnie poszła do innego, dając inspirację i nadzieję na lepszą przyszłość. A z innych wieści, Mass Effect, pomimo wszystkich negatywów jakie w nim są zawarte, wciąga.
Jak wir. Szczególnie jak natrafiłem na misje badania nieznanych światów. Nie ma to jak przemierzać opuszczone przez Boga, i inne bóstwa wyższe, ciała niebieskie i zbierać informacje o nieistniejących już cywilizacjach. No i fajnie być skurwysynem, któremu nikt nic nie może zrobić, bo jest jednym z niewielu, którzy mogą ocalić galaktykę :)
Ale...czyż to nie zaginiona kochanka mej kreatywnej myśli? Gdzie byłaś cały ten czas? No, ok, wiesz, stęskniłem się za tobą. ...jak to? Co masz na myśli mówiąc "inny, lepszy umysł"? AHA! Czyli przyznajesz się?! Wiedziałem! Ty dziwko! Jego długopis był większy od mojego? Było ci z nim dobrze, hę?! Nie..kotku, przepraszam. Wracaj...zacznijmy jeszcze raz, ok? No chodź, uściskaj tatusia Bym zapomniał, na wrzutę chciałem walnąć Buffalo Springfield - For What It's Worth, a Zbychu radosną twórczość Jemu (nie, nie tego starego, polskiego szajsu co się studenci nawet w dzisiejszych czasach zachwycają) - Amazing Life, ale wrzuta leci w chuja niestety. Postaram się później je umieścić. Może jutro nawet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz