03 lipca, 2008
Koszmar abstynenta.
Typowo blogowy styl pisania znów rządzi niestety. Albo też stety. Może tylko mnie denerwuje codzienne składanie raportów o temacie "jak minął dzień". Enyłej, tym razem akurat mam o czym pisać. Kolega Sleeper w komentarzach do poprzedniego wpisu zdradził, że zajebista impreza była. Się pochlało, się pogadało o bzdetach, się popatrzyło jak inni robią z siebie pośmiewisko w SingStarze (dzięki czemu wiem, że istnieją ludzie równie "muzycznie nadwyrężeni" co ja :)). Przez chwilę byłem didżejem, w tym wypadku oznaczało to, iż puszczałem kawałki z wrzuty, w zdecydowanej większości z mojego profilu. Generalnie się podobało, z czego wnioskuję, że jednak dodając takie piosenki jakie dodaję postępuję słusznie. Tak więc, podsumowując, zaiste, było fajnie ;) Skończyło się w okolicach wpół do szóstej. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że musiałem wstać o 10 rano, bo wizytę u lekarza miałem. Obudziłem się, oczywiście, lekko poirytowany i z bolącą głową, ale jakoś dotarłem do przychodni i nawet nie pomyliłem gabinetów! Lekarz stwierdził, że w chwili obecnej nic nie może poradzić na moją dolegliwość (wrastający paznokieć - przyp. red.) ponieważ stan zapalny nawiedził okolice pazura mego, więc najpierw muszę przez tydzień brać antybiotyk i trzymać palec w opatrunku z gazy i sody. Antybiotyk. Wiecie co to oznacza?! Nie mogę pić alkoholu przez cały okrągły tydzień :/ a takie plany już miałem, ech. Na dzisiejszy, piekielnie ciepły dzień proponujemy ze Zbychem przyjemne i opytymistyczne nuty. Zbyszek rekomenduje pochodzący z 2006 roku utwór zespołu Phoenix - One Time Too Many. A ja wrzucam kawałek stworzony 42 lata wcześniej, czyli The Kinks - You Really Got Me. Może jutro jakiś lepszy update będzie, o ile wena wróci ;) EDYCJA: Dostałem się na SGH! How cool is that? :D
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz