07 kwietnia, 2009

Praca, praca. praca.

Zły tydzień wybrałem sobie na powrót do pracy. Roboty od cholery, zmiany na ostatnią chwile w wyjazdach zaplanowanych od miesięcy, kłótnie ze zwierzchnikami i w dodatku delegacja z Holandii przez dwa dni na moim karku. Tydzień zapowiada się wyjątkowo chaotycznie, przez co czasu na spełnianie swoich własnych potrzeb, typu pisanie czy kreatywne tworzenie (tm), mieć będę albo cholernie mało albo wcale. Szkoda, bo już prawie opracowałem całą siatkę powiązań pomiędzy problemem światowego głodu, a Gwiezdnymi Wojnami.

Poza tym, książka "Forrest Gump" jest gorsza od ekranizacji.
I to zdecydowanie. Książka jest napisana jakby prawdziwy idiota ją napisał, co się chwali, jednakże przygody Forresta są mocno inne, nie takie fajne co w filmie. Choć motyw z kanibalami był znakomity. No i nie ma takiej "siły moralnej" jak film. Nikt w książce nie ginie. Jenny nie jest ukarana za swój rozwiązły styl życia HIVem i śmiercią. Matka Forresta nie umiera ze starości i nie daje swego sławetnego monologu o czekoladkach i życiu. Jest za to sporo przeklinania.

Trochę się zawiodłem.

A więc muzyka. Nie ma co owijać w bawełnę. Zbigniew postanowił się podzielić z internetową bracią utworem Handsome Furs - "All We Want Baby, Is Everything". 

Pod prysznic "Human Fly" zespołu The Cramps.

Rzekłem!

Brak komentarzy: