10 kwietnia, 2009

Narzekanie przedświąteczne.

Właśnie siedzę w pracy, piastując trzy różne stanowiska. Dziś jak wół zapieprzam będąc sekretarką, odbieraczem poczty i tłumaczem. Dlaczego? Bo kobiety, z racji tego, że Jezus niedługo zmartwychwstanie, zostały zwolnione do domu o godzinie 12:00.

Zatem, równouprawnienie? Jakie znowu równouprawnienie?

Wszystko byłoby cacy, gdyby nie fakt, że tylko w moim miejscu pracy tak zrobili, wszędzie indziej robota trwa ciut dłużej, więc zajęć mam od cholery. Jeszcze mnie chcieli trzymać o godzinę dłużej niż mam to w planie pracy, ale jakoś się wywinąłem.

Całe szczęście, że zostały puszczone z myślą o tym, żeby stać przy garach, bo inaczej się bym zdenerwował.
Co chwila zerkam na zegar, modląc się, żeby nikt już nie dzwonił i żeby dzień w pracy już dobiegł do końca.

Ponadto, póki pamiętam, zróbcie sobie przysługę i kupcie/pożyczcie "Ostatniego Pana i Władcę" Philipa K. Dicka. Znakomity zbiór opowiadań. Szczególnie "Złotoskóry" godny uwagi (nie zwracajcie uwagi na "Next" - ten kiepski film z Cage'm, tak bardzo zmieniono fabułę na potrzeby ekranizacji, że nazwisko autora nie powinno się znaleźć w napisach końcowych) wraz z opowiadaniem tytułowym. Znalazło się też miejsce na coś bez elementów sci-fi ("Król Elfów") oraz parę krótkich historyjek, które później Dick przekształcił w pełnoprawne powieści.

Brak komentarzy: