10 września, 2008

"Son of a Submariner!"

Retrogaming Część VI
Final Fantasy VI
^widzicie co tu zrobiłem? ;)

Ostatni Final Fantasy na SNESa, po czym Square opuściło Nintendo dla Sony.

Gra rozpoczyna się od krótkiego wstępu, opisującego historię świata. Kiedyś tam była wojna, ale w końcu nadszedł pokój, magia została zabroniona, powstaje Imperium, które rządzi światem etc. Standard raczej. Następnie wcielamy się w dziewczę, które jest ofiarą eksperymentów owego Imperium, jako jedna z niewielu istot na planecie zna tajemnice magii. Oczywiście, Imperator nie pozwoliłby takiej osobie wolno chodzić, zatem zakłada jej na głowę koronę, dzięki którym bohaterka jest posłuszna Imperium.

Na początku gry prowadzona przez nas dziewczyna jest wysłana do kopalni, na dalekiej, mroźnej północy, gdzie ponoć wydobyto zamrożonego Espera (czyli Summony z FF7, albo Guardian Force z FF8). Na skutek kontaktu z Esperem, bohaterka "budzi się" i zrywa wspomnianą koronę, jednak traci pamięć. Wstęp może i niezbyt zachwycający, ale pod względem fabularnym, wierzcie mi, gra błyszczy. I to w niesamowity sposób. Nie zaspojleruję za bardzo, gdy powiem, że Final Fantasy VI jest jedną z niewielu gier, gdzie Tym Złym autentycznie udaje się osiągnąć sukces. Ponadto, FF 6 ma jednego z najlepszych, najbardziej chorych i szalonych czarnych charakterów w dziejach.

Co do rozgrywki, mamy kilkunastu bohaterów, których prowadzimy, jednak nie są to bezosobowe jednostki w stylu Suikodena czy Chrono Cross. Każdy ma bogatą osobowość, każdy ma swoje priorytety, marzenia i lęki. No i każdy ma swoje 5 minut do odegrania w historii gry. FF VI jest typowym Fajnalem. Chodzimy po mapie, przeciwnicy atakują nas znienacka (przez co człowiek kurwi częściej niż podczas oglądania występów biało-czerwonych), walczymy turowo (z paskiem ATB, znanym ze wszystkich innych tytułów z serii), atakujemy, czarujemy, pokonujemy wroga, dostajemy za to exp.(dzięki temu poziomy osiągamy) i kasę (za nią lepszy sprzęt w sklepach kupujemy) i tak dalej.

Jednak, pomimo tego, iż gra, w tym aspekcie podąża przetartym szlakiem, walka wciąga i dobrze się człowiek przy niej bawi. Warto wspomnieć o rozwalającej, jak na możliwości SNESa, grafice i muzyce, która pomimo, że MIDI, jest bardzo przyjemna.

Skrinsy:






A sprawę dzisiejszego wrzutowania uprościmy maksymalnie.
Zbych - NIN - The Four Of Us Are Dying
Ja - Led Zeppelin - Kashmir

Brak komentarzy: