31 maja, 2009

Raport weekendowy.

Przewidując ścianę deszczu i inwazję gradu, postanowiłem ten weekend spędzić w bezpiecznych ścianach swojego pokoju. Odpoczynku niewiele, bo siedziałem nad czterema projektami, w jakich topie swój czas wolny. Tak, jeden z nich to nowa gra, ale tak bardzo skoncentrowałem się na fabule i dialogach, że nie wiem czy będzie można w ogóle w nią "grać". 

W chwili obecnej wygląda to bardziej na film interaktywny. Coś jak Dreamfall, tylko, że z widocznymi pikselami i z autentycznym zakończeniem. Sprawiło to oczywiście, że kompletnie straciłem wiarę w sens tego projektu, bo wyznaje zasadę, że gry powinny opierać się na rozgrywce, a nie na przechodzeniu z jednego pomieszczenia do drugiego, co zajmuje około 5 minut, a potem oglądać zasraną cut-scenkę trwającą pół godziny (patrzę na was, cholerne Metal Geary i Final Fantasy).

Cóż, może niedługo przysiądę do rewizji jakiejś. Reszta projektów na chwilę obecną nie ruszyła z miejsca, za wyjątkiem ich "planu akcji", które są pokończone, co powoduje we mnie wzmożenie wszelkich frustracji. 
Nie ma nic gorszego, jak fakt, że ma się chęć i pomysł, ale za nic nie potrafi się tego ubrać w słowa i go zrealizować. Poza tym, pulsujący oznacznik tekstu w lewym górnym rogu nowej, czystej strony jest jedną z najstraszniejszych, najbardziej onieśmielających rzeczy jakie znam.

Brak komentarzy: