13 grudnia, 2008

Świat Korporacji.

Marki. Wszędzie pierdolone marki.
Gdzie tylko się spojrzy wykrzykują na Ciebie znaki firmowe, nazwy producentów, wszelkie prawa zastrzeżone. Microsoft, Apple, Sony, Samsung, Ikea, Nokia. Aż się przypomina stary dowcip z Leninem.
Nawet gdy jestem nagi, pod prysznicem, to obserwują mnie marki szamponów, mydeł, płynów do kąpieli. Dziś nie ma dokąd uciec przed potężnymi ramionami reklamy. Wszystko jest ładnie i wyraźnie pooznaczane, począwszy od jedzenia, picia, poprzez kondomy, ubrania, pojazdy, a na papierze toaletowym skończywszy.
W każdym momencie naszego życia przypomina się nam, że jesteśmy konsumentami.
Slogany ze spotów wdzierają się do języka potocznego, przez co stajemy się chodzącym, darmowym billboardem.
Nawet dzikie plemiona afrykańskie wiedzą co to Coca Cola.
Nie ma ucieczki. Nie ma żadnego miejsca, którego reklama by nie zbrukała chciwymi łapskami.
Przynajmniej ja takiego nie znam. Jakby ktoś ową lokację znał, to niech się podzieli.

Z innych wieści, robię sobie przerwę od "Amerykańskich Bogów" Gaimana. Ta książka jest tak masywna, tak bogata w szczegóły i wątki poboczne, że po prostu nie da się jej szybko przeczytać. Powrócę do niej jak przejdę przez dwie książki Chuka Palahniuka, jakie dostałem na Mikołajki, czyli "Fight Club" i "Rozbitek" oraz "Ronina" Franka Millera.
Aha, JRK ostatnio molestował mnie, żebym coś skrobnął dla niego, jakoś tak się złożyło, że w piątek miałem trochę czasu wolnego, więc na jego stronie, do której odnośnik jest po Waszej prawicy, można poczytać o moich wrażeniach dotyczących Eschalon: Book I.
Do posłuchania znaleźć można na wrzucie utwór "Bulls On Parade" jednego z najbardziej wpływowych zespołów lat '90 - Rage Against The Machine. To ode mnie. Żeby można było sobie pomachać czachą, podczas mycia głowy ;)
Kawałkiem nieco nowszym jest kompozycja instrumentalna - "Day Five" - autorstwa Explosions In The Sky.

Brak komentarzy: