Cholera wie. Gdy nabrałem ochoty napisać coś o Falloucie dla JRK's RPGs, miałem zamiar zrobić to w formie artykułu. Recenzja, myślałem, jest nie na miejscu, gdyż z tym tytułem się wychowałem.
Był jednym z pierwszych erpegów, których doświadczyłem. Był to pierwszy tytuł, który przeraził mnie ogromem możliwości i nieliniowością. Często jak zahipnotyzowany patrzyłem na punkcik prezentujący mnie na mapie świata, bojącego się ruszyć z miejsca, ze strachu przed nieznanym. I z niepewności, dokąd powinienem się udać. Wielokrotnie zaczynałem i porzucałem tą grę. Czasem z powodu niezadowolenia z wyborów w rozwoju postaci (Falloutowi zawdzięczam znajomość ze słownictwem typu "budowa" czy "metagaming"), wyborów dotyczących konkretnego zadania czy miasta, a przede wszystkim ze względu na NPCów. Robiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby Dogmeat i Ian przetrwali do końca. Nigdy mi się to nie udało. Grając uczciwie, to znaczy.
cdn. niżej.