Czuję się jak ryba bez wody. I nie chodzi mi tu o stadium, w którym ryba rzuca się, desperacko szukając jakiegoś akwenu, ale o to, co przychodzi potem. Jestem zużyty, nie chce mi się, najchętniej zredukowałbym swoje funkcje życiowe do leżenia plackiem i płytkiego oddychania. Co więcej, współdomownicy zaczynają narzekać na smród. To z człowiekiem robi sesja rozciągnięta na dwa tygodnie.
A w łączniku dziś...
Najważniejsze info z zeszłego tygodnia – Dead Money, dodatek do Fallout: New Vegas, który wyszedł tylko na X360, w końcu zmierza na PC. Został raczej zjechany przez prasę, bo zamiast popraw w mechanice/grafice/A.I/czymkolwiek to skupił się na fabule. Ponadto, Bethesda potwierdziła, że dodatków będzie więcej oraz że wyjdą na wszystkie popularne platformy. Jest nawet zwiastun!
To jest piękne. Duty Calls, żarcik z całej serii Call of Duty autorstwa People Can Fly (Polacy współpracujący z Epic Games), promujący zbliżający się Bulletstorm. Można ściągnąć, ale 800 mega dla 4 minut rozgrywki to lekkie przegięcie. Pod linkiem znajduje się też odnośnik do żartu z Halo.
I przy okazji trochę analizy związanej z Bulletstormem od Gamasutry.
Filmik o historii i rozwoju narracji oraz fabuły w grach. Plus obwinianie konsol za wyścig graficzny i ogłupianie ludzi. Mamy tu wypowiedzi legend typu Richard Garriott czy Jane Jensen, ale i pojawiają się wschodzące gwiazdy, jak Rhianna Pratchett (tak, z tych Pratchettów)
Pierwszy Dead Space kopał rzyć. Jeden z najlepszych tytułów, w jakie zainwestował EA. Animowany komiks, który stanowił preludium gry, był jednym z najlepszych chwytów marketingowych, jakie me oczy widziały. Wnioskować mogę z tego, że drugi Dead Space będzie równie dobry. Premiera w Polsce lada dzień. W międzyczasie można poczytać o sprzedaży Dead Space 2 na świecie (trójka prawie pewna), czy też o porównaniach między Unitologią, a Scjentologią. Jak dla mnie, Unitologia od początku była zrytą religią i naśmiewaniem się ze Scjentologii, ale najwyraźniej oficjalnie nie jest ;)
Teraz sequel do Mirror's Edge by się przydał, ale bez tych wind.
Skoro już jesteśmy przy tytułach, które premierę będą miały niedługo. Deus Ex: Human Revolution eksplodował marketingowo w zeszłym tygodniu. Mamy pierwsze wrażenia, nowy zwiastun oraz wywiad z Mary DeMarle, która przodowała w ekipie scenarzystów DX3.
Ciekawe, że porównań z pierwszym Deusem jest multum, ale o Invisible War nikt nie wspomina. Dobry znak, ewidentnie.
Przemysł gier komputerowo-konsolowych idzie śladem Hollywoodu. Nie chodzi mi tu tylko o wielomilionowe budżety, zatrudnianie gwiazd, skupianie się na franczyzach czy tworzenie postaci z wielkimi cycami. Mówię o remake'ach. Na przykład brytyjskie studio Revolution istnieje tylko po to, żeby wydawać wersje HD swoich hitów sprzed lat, jak Broken Sword czy Beneath a Steel Sky. Ubisoft inwestuje w remake Splinter Celli i Prince of Persia. Team ICO wraca do ICO i Shadow of Colossus. A teraz jeszcze Microsoft się dołącza z Halo.
Niepokojący trend, przez który zamiast iść do przodu gry będą się w nieskończoność przerabiać.
Z innych wieści, LCD Soundsystem się rozchodzą :( krążyły o tym plotki od czasu wydania „This is Happening”, a teraz mamy potwierdzenie. Aż nie wierzę, że Murphy woli rolę producenta zamiast wykonawcy/tekściarza.
I rekomendacje muzyczne, w zeszłym roku wyszedł album Jimiego Hendrixa „Valleys of Neptune” z dotąd niepublikowanym materiałem. Jedną z perełek, którą na albumie można znaleźć, to cover „Sunshine of Your Love”.
Widziałem niedawno „The International”. Całkiem fajny film, ale to, co zapadło mi w pamięć to muzyka z napisów końcowych, autorstwa Matthew Bellamy'ego – lidera Muse. Muse zresztą użyło tego kawałka na albumie The Resistance.
I tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz