Niestety tempo w tworzeniu bloga mi trochę siadło. Powodem jest, jak zwykle, mój brak pomysłów na jakąkolwiek interesującą treść. Chyba przez te leniwe dni, zmieniające się w leniwe noce...no, rozleniwiłem się ;)
Wczoraj imprezę miałem z ludźmi, z którymi niegdyś pracowałem. Inaczej. Imprezę z ludźmi z firmy, w której niegdyś pracowałem. Większość imprezowiczów była mi nieznana, osobiście znałem ledwie 4 osoby; ergo nie bawiłem się najlepiej. Do okolic godziny 21 jeszcze było znośnie, a potem alkohol się skończył i nikomu nie chciało się ruszyć by uzupełnić zapasy. Zacząłem trzeźwieć. W miarę jak dochodziłem do siebie to bardziej zwracałem uwagę na muzykę jaka grała (najgorszego rodzaju disco-polo), zacząłem naprawdę słuchać co mówią ludzie, gdy ze mną konwersują, przez co nawet jednemu osobnikowi powiedziałem coś w stylu "Twój potencjalny debilizm nie obliguje mnie do prowadzenia z tobą konwersacji."(tak, wudzia zawsze dodaje mi odwagi), za co pewnie bym w ryj dostał, gdyby z odsieczą nie przybył kumpel mówiąc żem jest najebany. W końcu, w okolicach 23, czwórka mych znajomych postanowiła opuścić pomieszczenie i udać się do domów, a więc ja również się z nimi zabrałem. Podsumowując, jestem niepocieszony. Miałem nadzieję na coś lepszego.
Do słuchania dziś jest Thom Yorke z utworem Harrowdown Hill, niezwykle polityczny kawałek tak swoją drogą, ale co ja będę się pocił skoro na wikipedii jest ładny artykuł o tym :), a to od Zbyszka jest. Ja za to wrzuciłem The Spencer Davis Group - Gimme Some Lovin'.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz