23 listopada, 2009

O przemyśle.

Z każdym dniem gry stają się coraz bardziej popularne. Do World of Warcraft codziennie przybywają imigranci z prawdziwego świata. Reklamy chrupek nawiązujące do popularnych serii jak Silent Hill czy Tomb Raider to normalka. Kolejne inicjatywy zapowiadające następną generację wideo rozrywki, typu Projekt "Natal", są nastawione na casual gamerów.
Takie rzeczy spędzają mi sen z powiek, gdyż geek ukryty we mnie zawsze mógł liczyć na poczucie wygody i bezpieczeństwa, jakie dają mu gry. Teraz, skoro wszyscy chcą kawałek tego ciasta, widać gołym okiem zmiany zachodzące w ukochanym medium. Wszystko staje się "szyte na zamówienie", aby dogodzić niedzielnym graczom, dziewczynkom bawiącym się Barbie i domkami dla lalek oraz bachorom czczących Pokemony.

Jednocześnie każdy wydawca chce pokonać albo chociaż dorównać Blizzardowi, powielając sprawdzone pomysły, nie mając odwagi żeby pokazać czegoś nowego.

I jeszcze dochodzi do tego wszystkiego emocjonalny szantaż ze strony deweloperów, którzy stawiają na DLC. Sprawa jest jasna. Jeśli choć jedno przedsięwzięcie tego typu nie wypali i okaże się finansową klapą to można zapomnieć o kreatywności w przemyśle gier. Innymi słowy, kupujcie wszystkie DLC do Dragon Age, jeśli chcecie ujrzeć Dragon Age 2.

Ech...nienawidzę całej tej cholernej branży. Nienawidzę jej szczególnie w poniedziałki.

Brak komentarzy: