Istnieją takie dni, kiedy naprawdę nie chce mi się myśleć na co zapolować, żeby było co do gara włożyć. Zamiast tego wolałbym mieć jakąś ładną pigułeczkę pod ręką. Jeden proszek i ma się spokój ze śniadaniem, obiadem czy kolacją, dzięki czemu cały ten męczący proces spożycia, przetrawiania etc., będzie można sobie darować.
To jest jeden z pomysłów, które czasem człowieka nachodzą, kiedy zastanawia się nad niepraktycznością ludzkiego organizmu i nieusatysfakcjonowania z postępu techniki. Koncept kompletnie nierzeczywisty, lecz znakomicie wpasowałby się do jakiegoś kiepskiego sci-fi. Albo do stripa Garfielda (A, już tam jest).
Kto w dzisiejszym świecie ma czas, żeby zastanawiać się co zjeść w danej chwili, skoro gry czekają do grania, książki do przeczytania i komiksy do przejrzenia?
Ech, nie ma to jak czerpać inspirację z faktu, że na stołówce w pracy samo gówno sprzedają zamiast jedzenia :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz