25 czerwca, 2009

Suplement diety.

Istnieją takie dni, kiedy naprawdę nie chce mi się myśleć na co zapolować, żeby było co do gara włożyć. Zamiast tego wolałbym mieć jakąś ładną pigułeczkę pod ręką. Jeden proszek i ma się spokój ze śniadaniem, obiadem czy kolacją, dzięki czemu cały ten męczący proces spożycia, przetrawiania etc., będzie można sobie darować.

To jest jeden z pomysłów, które czasem człowieka nachodzą, kiedy zastanawia się nad niepraktycznością ludzkiego organizmu i nieusatysfakcjonowania z postępu techniki. Koncept kompletnie nierzeczywisty, lecz znakomicie wpasowałby się do jakiegoś kiepskiego sci-fi. Albo do stripa Garfielda (A, już tam jest).

Kto w dzisiejszym świecie ma czas, żeby zastanawiać się co zjeść w danej chwili, skoro gry czekają do grania, książki do przeczytania i komiksy do przejrzenia?

Ech, nie ma to jak czerpać inspirację z faktu, że na stołówce w pracy samo gówno sprzedają zamiast jedzenia :/

Brak komentarzy: