12 lutego, 2010

R&D

Ostatni dzień zabawy przede mną. I przez zabawę mam na myśli zapieprzanie jak w kopalni. No, może przesadzam, ale muszę się wziąć do pracy umysłowej równie intensywnej, jakbym szykował lekarstwo na raka jelita grubego.
Ech, a pamiętam, jak smęciłem kiedyś, że przygotowanie do matury to ciężka sprawa. Teraz jest gorzej, nie tylko ze względu na ilość materiału, który muszę obrobić, ale również dlatego, że co chwila znajduję coś ciekawszego do roboty.

Na przykład ponad 3 strony zachwalania Mass Effect 2, jakie napisałem dla najlepszego amatorskiego sajtu o grach JRK's RPGs:


Tak, wiem. Trzy strony, a mogłem ograniczyć się do „to jest dobra gra”. Nic nie tworzyłem dla Dżeja od 4 miesięcy, więc trochę mi się zardzewiało. Przegapiłem parę powtórzeń i literówek, z tego, co teraz widzę.

Wzięło mi się również na rewizję skryptu związanego z pierwszą planowaną przeze mnie produkcją RM-ową na ten rok. Powiem w ten sposób, mój plan dotyczący trzech gier z pewnością nie zostanie zrealizowany. Zarys pierwszego projektu, nad którym pracuję - „osobistym” dramacie wojennym w świecie fantasy - liczy ledwie dwie strony, lecz konkretna fabuła, dialogi i zadania poboczne rozpasły się na ponad 30. Innymi słowy, jeśli chcę, aby projekt przetrwał w obecnej formie to mam zabawy na jakieś następne pół roku. I to pod warunkiem, że codziennie bym nad nim siedział godzinkę lub dwie.

Szkoda, że takiego nagłego popędu inspiracji nie mam w przypadku przedmiotów, które muszę opanować.

Poza tym:


I niech ktoś mi teraz powie, że Ennio Morricone nie miał globalnego wpływu na świat muzyki filmowej.
Hmm, całkiem roksi ten opening. Lepsze od niejednego anime.

Brak komentarzy: