W końcu wpadłem na genialny pomysł, który zrewolucjonizuje cały koncept pracy. Co więcej, dzięki niemu spojrzymy na nasze życia w nowej perspektywie i zaczniemy doceniać drugiego człowieka.
"Mordercze Poniedziałki."
Czy pamiętacie czas młodości, kiedy GTA było w drugim wymiarze i można było jeździć po mieście w poszukiwaniu bonusów? Stare, dobre dzieje. Jedną z tych atrakcji, jaką można było zdobyć, było "kill frenzy" lub jeśli się kupowało od pirata ze wschodu "czias zabyjac". Chodziło o to, żeby wymordować jak najwięcej ludzi w danym czasie, bez przeszkadzania ze strony policji.
Na tym, mniej więcej, opierałaby się moja propozycja.
w każdy poniedziałek, który się spędza w pracy, można zabić losową osobę, w jaki tylko sposób się chce, bez żadnych konsekwencji.
Nie dość, że w lepszym samopoczuciu będziemy wracać do roboty po wolnym weekendzie, wiedząc jaka fajność tam na nas czeka, to jeszcze zaczniemy zwracać uwagę na współpracowników. Będziemy starać się zdobyć ich koleżeństwo, rzucać komplementami i dawać prezenty, po to, żeby nie stać się ich ofiarą w poniedziałek. Prawdziwe "Braterstwo Człowieka", jak w "Imagine" Lennona.
Doskonała sytuacja wyglądała by tak, że całą drużyną z pracy by się chodziło w poniedziałki zabijać żebraków, cyganów i rumunów, którzy nie robią nic poza wyciąganiem łapy po pieniądze, oczywiście w celu odstresowania się, a nie oczyszczania ulic. Cholera, może nawet jakaś przyjaźń by z tego wynikła.
Trzeba to opatentować i zgłosić do ONZ. "Mechaniczna Pomarańcza" na żywo i Nobel pokojowy gwarantowany.
"Mordercze Poniedziałki."
Czy pamiętacie czas młodości, kiedy GTA było w drugim wymiarze i można było jeździć po mieście w poszukiwaniu bonusów? Stare, dobre dzieje. Jedną z tych atrakcji, jaką można było zdobyć, było "kill frenzy" lub jeśli się kupowało od pirata ze wschodu "czias zabyjac". Chodziło o to, żeby wymordować jak najwięcej ludzi w danym czasie, bez przeszkadzania ze strony policji.
Na tym, mniej więcej, opierałaby się moja propozycja.
w każdy poniedziałek, który się spędza w pracy, można zabić losową osobę, w jaki tylko sposób się chce, bez żadnych konsekwencji.
Nie dość, że w lepszym samopoczuciu będziemy wracać do roboty po wolnym weekendzie, wiedząc jaka fajność tam na nas czeka, to jeszcze zaczniemy zwracać uwagę na współpracowników. Będziemy starać się zdobyć ich koleżeństwo, rzucać komplementami i dawać prezenty, po to, żeby nie stać się ich ofiarą w poniedziałek. Prawdziwe "Braterstwo Człowieka", jak w "Imagine" Lennona.
Doskonała sytuacja wyglądała by tak, że całą drużyną z pracy by się chodziło w poniedziałki zabijać żebraków, cyganów i rumunów, którzy nie robią nic poza wyciąganiem łapy po pieniądze, oczywiście w celu odstresowania się, a nie oczyszczania ulic. Cholera, może nawet jakaś przyjaźń by z tego wynikła.
Trzeba to opatentować i zgłosić do ONZ. "Mechaniczna Pomarańcza" na żywo i Nobel pokojowy gwarantowany.
CO-CO-CO-CO-CO-COCAINE!