04 listopada, 2011

Łódź, kurwa.

Remonty w mieszkaniu trwają już dobre dwa miesiące. Zaczęło się spektakularnie - rozwalanie ścian, przebijanie się do sąsiadów i wymiana kaloryferów. Odgórnie narzucone co prawda, bo w całym bloku system grzewczy ulepszali. Jednakże zachęciło to moich rodziców do dalszych robót. Myślałem, że na wymianie okien i parapetów się skończy. Szczególnie, że owe parapety były tak mocno osadzone w ścianach, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, że po raz kolejny doszło do rozbijania.

Wyraźnie słyszałem, że na ten rok już starczy wrażeń. Słowa bodajże mojej matki. Podczas kolejnego procesu przesuwania mebli, mycia podłóg i ścierania kurzu, rodzice zaskoczyli decyzją, że w sumie cyklinowanie i odmalowywanie nie zaszkodziłoby mieszkaniu. Na próbę zrobili jeden pokoik, spodobało im się, ale ekipa złożona ze starych dziadków ewidentnie zrobiła ich w bambuko. Matka z ojcem są jednak zbyt wygodni i niechętni do konfliktów, zapłacili zatem zbójeckie stawki, a do kolejnego pokoju zatrudnili inną firmę. Z tej byli na tyle zadowoleni, że zlecili im odnawianie całego mieszkania.

W czteropokojowym mieszkaniu, w którym każde miejsce jest zapełnione meblami, telewizorami, sprzętem elektronicznym i innymi duperelami, przenosić ten szajs można tylko do dwóch najmniejszych. Jest to spory problem logistyczny, szczególnie, że trzeba nosić te rzeczy, żeby lakieru nie zedrzeć. Ponadto w tych dwóch pokojach mieszkać muszą trzy osoby, z których jedna śpi w dzień, żyjąc nocą. W sumie nie żyje, a wegetuje przed Animal Planet. I nie mówię tu o sobie.

Postanowiłem, że wyjadę, żeby nie oszaleć oraz dla zachowania harmonii w mieszkaniu. Ale gdzie by tu się wynieść? Jedno mieszkanie sprzedane, drugie wynajęte, babcia wizyt dłuższych niż godzinka sobie nie życzy. Nie zostało mi nic innego, jak:


I siedzenie ze starym. W dodatku atmosfera jest pasywno-agresywna, co jest reakcją mojego ojca na fakt, że się przeziębiłem. Ważne rzeczy ma do zrobienia, a ja na niego prycham, no jak mogę! Nie prycham, po prostu siedzimy razem w tej kawalerce i dopóki nie wyzdrowieję nie mogę na powietrze wyjść, stary kapciu!

Brak komentarzy: