13 listopada, 2011

Powrót z zesłania.

Niewiele się dzieje. Zesłanie do Łodzi zakończone, tragicznie nie było. Realizowałem swoje marzenie z dzieciństwa - wstawałem późno i nic nie robiłem dzień cały, poza wyskoczeniem do sklepu po zagraniczne smakołyki. Nie ma to jak Lidl. Trochę chorowałem, a w następnym tygodniu zwiedzałem - po kuracji składającej się z przedawkowywania sudafedu i rutinoscorbinu. Pogoda chodzeniu sprzyjała.

Wieczory spędzaliśmy z ojcem na oglądaniu s-f. Odkrył chomika i że ściąganie z niego nie jest regulowane prawnie. Codziennie zdobywał po 3-4 tytuły, zarówno klasyki typu Forbidden Planet, nowości jak Transformersy, czy badziewie pokroju Lifeforce albo Nazajutrz. Z zaskoczeniem obserwowałem staruszka, który twardo oglądał te wszystkie filmy do drugiej nad ranem. Kiedyś obiecał je sobie nadrobić i ta chwila nadeszła teraz. I fakt, że wstaje o szóstej rano mu w tym przeszkodzi. Był lepszy ode mnie. Na niektórych filmach zasypiałem, albo traciłem zainteresowanie w połowie i odpalałem NDSa.

O doświadczeniach z konsolą, procesie noszenia mebli i bezcelowości życia po studiach, poniżej.

Przez ostatni tydzień żywiłem się grami z zakupionego NDSa. Zaskoczyło mnie najbardziej to, że pomimo posiadania tytułów uznawanych za "klasyki", jak Final Fantasy III, Dragon Quest IV czy drugi Phoenix Wright, najwięcej czasu spędziłem z klonem Bejeweled - 7 Wonders. W pociągu budowałem jedną strukturę za drugą, dobierając po trzy klejnoty i zdobywając tym samym potrzebny budulec.

Po dwóch miesiącach posiadania kieszonki stwierdzam, że były to dobrze wydane pieniądze.

Meble zacząłem nosić już w dzień przyjazdu. Posiedziałem trochę w kuchni, bo tylko tam było miejsce, pogadałem z rodziną na tematy dość ogólne, po czym z ojcem zabraliśmy się na noszenie. Wpierw poszła szafa i moje łóżko. Z tym pierwszym problemów nie było, poza tym, że zrobiliśmy wgniecenia w podłodze stawiając ją. Lakier wówczas jeszcze nie wysechł. Przy drugim było więcej kłopotu. Wpierw nie wiedzieliśmy jak ustawić łóżko, żeby zmieściło się w przejściu, a potem rozwaliliśmy jedną z plastikowych szybek, które zasiedlają drzwi w mieszkaniu. Zmęczyliśmy się, ale dzięki temu uniknąłem spania w jednym pomieszczeniu z resztą rodziny. Fakt, trzeba było powdychać trochę lakieru, co z pewnością skróciło mój żywot o jakieś pięć lat, ale i tak czuję, że nieźle na tym wyszedłem.

Ostatnio dopadła mnie bezcelowość, wspomagana bólem głowy. Migrenę mam ciągle i nawet ketanol nie pomaga. Czuję przez to notoryczne zmęczenie i brak we mnie iskry, żeby cokolwiek robić. Wspomniana bezcelowość utrudnia sytuację. Studia skończone, stałego zajęcia brak. Wstając rano zastanawiam się, po co? Nie lepiej wrócić do łóżka i pospać do trzeciej popołudniu? A potem przypominam sobie, że siostra podobnie zaczynała swoją wędrówkę ku bezproduktywności, w której dziś jest mistrzynią. 

Studiami czuję się zawiedziony. Nie miałem po nich żadnego olśnienia, co chce robić w życiu, czemu  się poświęcić etc. Żadne zajęcia nie spowodowały, że zainteresowałem się konkretną dziedziną. Żaden wykładowca nie zachęcił mnie ani nie wciągnął do poszerzania wiedzy. Odbiega to od moich wyobrażeń.

Potrzebuję wyraźnego celu. Obecne zajęcia być może kiedyś czymś zaowocują, ale jest to niepewny grunt. Studia, szczególnie uzupełniające, dawały mi konkretny powód by się starać. Zaczynając je znałem datę ich ukończenia - realizacji celu. Teraz, gdy mam ten etap za sobą, brakuje mi tego.

Poszukiwanie pracy, która nie polega na sprzedaży czy noszenia pudeł w magazynie jest problematyczne. Mój stary niedawno wkurzył się, że nie potrafię znaleźć dla siebie stałej, dobrze płatnej roboty i uznał, że sam mi ją znajdzie. Właśnie mija trzeci tydzień od kiedy wypowiedział te słowa. Od swoich kontaktów usłyszał "może w przyszłym roku", "na wakacje będziemy potrzebować personelu" i najlepsze - "poszukamy, poszukamy, no, ale patrząc na CV, to w sumie syn niewiele umie".

Jeśli dotarliście dotąd - dzięki za czytanie. Wiem, że ciężko znosi się czyjeś marudzenia. Mam nadzieję, że problemy przejdą i wrócę do regularnego pisania, zarówno tutaj, jak i ogółem.

Brak komentarzy: