18 listopada, 2010

Trwoniąc czas.

Zbliżający się weekend będzie moim osobistym Westerplatte. Wszystko z powodu studiów, rzecz jasna. Pojawiły się ciekawe zajęcia w tym semestrze, które można określić „połowicznymi”. Oznacza to, że część przedmiotów kończy mi się w połowie semestru (czyli zjazd najbliższy), przez co nie mogę sobie spokojnie wegetować do lutego, gdy sesja się rozpocznie. Uczyć się muszę już teraz, natychmiast! A raczej, powinienem był zacząć się uczyć ze dwa tygodnie temu, bo teraz jestem w czarnej dupie.

Żeby poczuć się lepiej i udowodnić światu, jaki ze mnie fantastyczny gość, postanowiłem coś skrobnąć dla JRK:

Tekst zdecydowanie za wcześnie wysłany i nieobrobiony należycie, ale cóż. Pytanie nasunęło mi się po napisaniu tego co w linku powyżej – dlaczego w Polsce nie robi się niskobudżetówek?
Istotnie, mamy jakieś gówniane podróbki CoD/Wolfensteina w postaci Tuneli Stalina, Terrorist Takedown czy Sniper: Ghost Warrior, które za psie pieniądze są robione, ale dlaczego nikt nie zdecyduje się zrobić takiego Avencast , Overclocked czy Black Mirror? Wszystkie te tytuły wyszły od naszych sąsiadów, a raczej nie graniczymy z potęgami software'owymi.
Ostatnia niezależna polska przygodówka to bodaj Wacki, a rpgów w ogóle nie kojarzę, chyba że wliczymy wysiłki niektórych rpgmakerowców.

Ryzyko finansowe niewielkie, a wygrać można wszystko, jak pokazują przykłady World of Goo czy Minecraft (a u nas Detektyw Rutkowski, gry, której sukces zostanie nierozwikłaną tajemnicą po wsze czasy).

Warto się zastanowić, czy może nie zainwestować w rozkręcenie jakiegoś niezależnego studia.

Brak komentarzy: