05 stycznia, 2009

I po setce.

Zakłopotany. Kompletnie skonsternowany. To ja. Nie zawsze, ale jednak.
Dziś akurat chodzi mi o wartości moralne, które to niby powinniśmy przestrzegać. W większości są one po prostu przestarzałe. Czas, gdy rządziły nami zasady etyczne jak "kochaj siebie samego jak sąsiada swego" poszły w zapomnienie. I dobrze.
Z czysto zboczonego punktu widzenia to hasło powyższe jest niezwykle mylące. Wszak, ja osobiście, "kocham siebie samego" nader często na łonie swojego prywatnego, nieco niechlujnego, niezadbanego zakątku internetów. Sama myśl, że powinienem "kochać" mojego sąsiada w taki sam sposób jak to robię w przypadku Zby...eee, w przypadku siebie, jest wręcz uosobieniem słów "niepokój", "obrzydlistwo", a zaraz za tymi wyrazami poleci "odruch wymiotny" i "zawartość żołądka". A na koniec "czyszczenie dywanu w pralni chemicznej".
Czemu?
Bo na moich najbliższych sąsiadów składa się żałośnie smutna stara baba, ze swoim perwersyjnym zainteresowaniem gołębiami, a w mieszkaniu obok rezyduje siwy rozwodnik, który podrywa każdą przedstawicielkę płci pięknej, wliczając w to moją matkę. I czasem jeszcze na strych się wwali bezdomny.
Ech, więc konkluzja z tego taka, że kodeksy moralne naszych przodków są o kant dupy rozbić. Możecie przestać słuchać kazań księdza :)
Acha, TO jest post numer 100. Tak, wiem, ja też jestem zawiedziony.
Jay Reatard - "Always Wanting More" w muzyce w miarę nowej.
Nieco bardziej leciwą stronę muzyki prezentuje The Lemonheads - "It's A Shame About Ray".

Brak komentarzy: