06 listopada, 2008
Martwica mózgu.
Rodzina mnie nienawidzi. To już oficjalne. Mam zły humor, nic mi się nie chce, każda, nawet najmilsza osoba, która ze mną pomówi automatycznie mnie wkurwia, a oni jeszcze śmią do mnie wchodzić do pokoju i pytać się mnie o moje samopoczucie. Nie mam pojęcia, dlaczego wpadłem w tą strefę mroku, zwaną również niechęcią do życia. Może jesienna depresja? Czyżby to było aż tak proste? Może połączenie stresów związanych z uczelnią, pracą i faktem, że nie mam planów na przyszłość? A może to przez te wszystkie małe, wkurwiające zachowania ludzkie, na które normalnie nie zwracam uwagi, jak na przykład pouczanie mnie przez starszych jak mam sobie życie ułożyć lub klient, który płaci stówą za wyborczą i ma do mnie pretensje, że nie mam jak wydać? A chuja tam. Nie mam co nad tym myśleć, bo i tak nie dojdę do źródła problemu. Jest to wyjątkowy wpis, ponieważ Zbigniew niczego nie poleca. Ja również nie daję nic nowego pod pluskanie się pod prysznicem. Muzyka obecnie u mnie kuleje, tak jak chęci na stworzenie nowego posta. Katuję za to soundtrack z "The Thing" autora mistrza Ennio Morricone, całość do znalezienia na wrzucie w soundtrackach. Szczególnie "Contamination" i "Bestiality" jest bardzo przeze mnie polecane.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz