Zbychu jak widać przeniósł się piętro wyżej, żeby rozgardiaszu nie robić. Ze względów czysto estetycznych przede wszystkim, żeby wszystko było ładnie i przejrzyście. Poza tym, jeśli bym tego nie uciął teraz to sądzę, że moje zdrowie psychiczne mogłoby zostać zagrożone, a ostatniej rzeczy jakiej mi teraz potrzeba to rozdwojenia jaźni i kłócenia się samemu ze sobą. Choć prawdę mówiąc, jakby się nad tym zastanowić to niewątpliwie taka sytuacja pasowałaby do tytułu tegoż bloga ;)
Enyłej, Zbychu poleca dziś zapomniany nieco kawałek Joy Division o nazwie Dead Souls, jeden z najlepszych gitarowych numerów jakie w swym krótkim życiu słyszałem. Zespół, jak wiadomo, padł, gdy był niezwykle blisko szczytu, w momencie, gdy wokalista powiesił się z powodu trapiącej go epilepsji, w połączeniu z problemami z żonką i kochanką.
Ja natomiast postanowiłem dać małą przeciwwagę dla dzisiejszej ciężkiej rekomendacji Zbycha, jak się spojrzy w prawo to można dostrzeć miejsce, w którym postanowiłem dać numery lekkie i przyjemne, w sam raz do pijackich imprez między innymi. Na początek Heaven 17 i ich Temptation.
Dzisiejsza część blogowa:
W końcu złożyłem licencjat! Co prawda tylko promotorowi aby sprawdził, ale mam nadzieję, że jak w niedzielę rano wybiorę się do niego, żeby pogadać o moim tekście to dowiem się, że wszystko jest cacy i ze spokojem mogę olać, przynajmniej na kilka dni, moją edukację i zająć się czymś bardziej interesującym.
Przyznam się, że mam kilka rozpoczętych projektów, które od miesięcy już leżą i czekają aż się nimi zajmę. Musiałem je porzucić przez obowiązki szkolne i przez zabawę w małżeństwo, ale teraz jak te etapy mam, przynajmniej częściowo, za sobą to znalezienie czasu żeby je skończyć powinno przyjść mi łatwiej. O ile jeszcze uda się rozpalić płomień entuzjazmu i natchnienia, w którym byłem, gdy się za nie zabierałem, a który wypalił się przez te miesiące nic nie robienia.
A propos edukacji. Ostatnio się nad tym zastanawiałem. Dochodzę do wniosku, że to jest jedna z tych rzeczy, które ludzie mówią, że chcą, ale tak naprawdę nie chcą. Tak jak ze szczerością, albo dziećmi.
Tak czy inaczej, jeszcze trochę i koniec szkoły. A potem kolejna się zacznie zapewne. Mam tylko nadzieję, że wytrzymam tą całą ilość niepotrzebnego gówna jaką będę musiał przyswoić, dostanę magistra i w końcu zacznę się koncentrować na najważniejszej rzeczy we wszechświecie.
Na sobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz